Turystyka na czarnej liście kredytowej. Nie da się skorzystać z „tarczy”

turystyka na czarnej liście kredytowej
fot. Reimund Bertrams / Pixabay

„Tarcza antykryzysowa” nie poprawiła płynności finansowej firm turystycznych oraz wielu innych przedsiębiorców. Gwarancje de minimis z BGK nic nie dały, bo banki nie chcą nawet rozpatrywać wniosków o nowe kredyty. Wewnętrzne instrukcje zarządów brzmią: „ban” dla niektórych PKD, między innymi turystycznego.

Na rządowej stronie internetowej, poświęconej „tarczy antykryzysowej” czytamy, że przedsiębiorca może uzyskać gwarancję zabezpieczenia spłaty kredytu obrotowego lub inwestycyjnego. Rząd zapowiadał, że poprawi płynność finansową firm poprzez zmianę zasad obejmowania kredytów gwarancjami de minimis z pakietu pomocowego BGK. Zakres gwarancji został zwiększony do 80 proc. kwoty kredytu, za jej udzielenie nie jest pobierana prowizja, wydłużono też okres maksymalnego okresu gwarancji do 39 miesięcy. Na domenie gov.pl dostępna jest lista banków, w których można składać wnioski.

Nie finansujemy ryzykownych branż

Jeden z naszych rozmówców zadzwonił do znajdującego się na tej liście banku i zapytał konsultantkę o możliwość otrzymania nowej pożyczki. Zachowuje anonimowość i nie podaje nazwy banku z obawy przed tym, że konsultantka wpadnie w tarapaty. Pracownicy banków przekazują takie informacje wyłącznie ustnie i nie podczas nagrywanych rozmów.

„Zastanawiamy się jak się do tego przygotować, czy jeszcze poczekać, bo na razie nie mamy takiej potrzeby… Ale gdybyśmy teraz złożyli wniosek, to w ogóle go dla branży turystycznej nie rozpatrzą?”

“Nie, nie rozpatrzą. Mam rekomendację, żeby czekać, aż koronawirus u Pana minie.”

“W branży turystycznej konkretnie, tak?”

“Tak, w branży turystycznej.”

“To znaczy, co? Bank ma wewnętrzną rekomendację, że w branży turystycznej nie rozpatruje tych wniosków, tak?”

“No… Ja Panu tego nie mówię. Nie wiem, do jakich celów Pan tego użyje.”

“Muszę po prostu wiedzieć, jak wygląda sytuacja.”

“Tak jak mówię. Na ten moment nie finansujemy nowego zadłużenia w branżach, które są wysokiego ryzyka. Czyli: turystyka, transport – wiadomo, że tu jest duże ryzyko.”

“Nie ukrywam, że potrzebuję tej wiedzy, bo zwracamy uwagę, że banki to robią nielegalnie.”

“Proszę mnie tylko nie cytować”

Gwarancje rządowe nie działają

Dla wielu banków niektóre sektory gospodarki, w tym turystyka, stanowią obecnie grupę tak wysokiego ryzyka, że procedowanie wniosków, które w dużej części byłyby rozpatrzone odmownie, jest dla banków nieopłacalne. W przypadku kredytów dla firm z branż „ryzykownych” procedowanie wniosków samo w sobie generuje koszty, a proces decyzyjny się wydłuża.

I nie można tego ominąć, bo gwarancje de minimis są bankom przyznawane pod warunkiem, że te dokonają oceny ryzyka kredytowego i właściwie je oszacują. Zdolność kredytowa jest badana tak jak w przypadku kredytów bez gwarancji. Dlatego w bankach sieciowych zaostrzono „ban branżowy” – między innymi dla turystyki. „Szlabanem” objęto też transport, gastronomię i kilka innych sektorów.

Problem dotyczy głównie banków sieciowych. Te spółdzielcze, związane mocniej z regionem i społecznością lokalną, podchodzą do firm z większym zrozumieniem i elastycznością. Większość ogólnokrajowych zniechęca do składania wniosków nawet wtedy, gdy właściciel firmy proponuje w zastaw własny majątek. Nie chcą nieruchomości, nie chcą samochodów. Nawet tych, które przed kryzysem kosztowały więcej niż cała kwota kredytu.

Część banków ma na “czarnej liście” tylko część firm z „ryzykownych” grup PKD. Ale zdarzają się sytuację, że banki nie chcą w ogóle dawać kredytów firmom z sektora małych i średnich przedsiębiorstw.

Cały sektor MŚP z czerwoną lampką

Kolejna rozmowa, którą podzielili się z nami przedsiębiorcy. Konsultantka na pytanie mailowe nie odpowiedziała pisemnie, tylko zadzwoniła:

„Dzwoniłam w sprawie tego maila. Sytuacja wygląda tak, że w tej chwili mamy wstrzymane przyjmowanie w ogóle wniosków o nowe kredyty. Nie uruchamiamy w tej chwili żadnego nowego finansowania, tylko odnowienia i ewentualnie zmiany. Kiedy będziemy mieli pozwolenie, żeby je przyjmować? Przypuszczam, że wtedy, gdy sytuacja z tą całą epidemią ulegnie zmianie. Nie wiem, nie potrafię tego powiedzieć.”

„Ale w ogóle nie ma kredytów, czy tylko dla naszej branży?”

„Dla żadnej. W tej chwili mamy wstrzymane całkowicie nowych wniosków.”

„To nielegalne chyba? Jak bank może tak sobie wstrzymać wszystko?”

„To jest decyzja zarządu o wstrzymaniu przyjmowania wniosków. To nie jest tak, że my nic nie robimy. W tej chwili odnawiamy kredyty, ale nowe transakcje mamy wstrzymane, aż zarząd podejmie decyzję, co dalej.”

„Niedobrze to wygląda”

„Niedobrze, bo nie wiadomo w ogóle jak teraz pracować. […] BGK uruchomił gwarancję de minimis do 80 proc. kredytu. Ale co z tego, skoro w kryteriach odrzucenia przy tej gwarancji jest warunek, że trzeba sprawdzać, czy klient ma zdolność kredytową. Ryzyko nadal musimy oceniać. Czyli tak naprawdę nic to nie zmienia, to tylko jest pomoc przy transakcjach, które odnawiamy. A nie przy nowych. Przy mikroprzedsiębiorstwach jeszcze jakoś działamy, a przy MŚP jest wszystko na ten moment wstrzymane. Zarząd poinformuje od terminie, gdy odwoła wstrzymanie przyjmowania wniosków.”

Tych klientów nie obsługujemy

Jak się dowiadujemy, tego typu decyzje zarządów banków wiążą się z próbą ograniczania kosztów bankowych i ochrony ryzyka kredytowego. Niemniej, ocena ryzyka powinna zależeć od indywidualnej sytuacji firmy. To ryzyko inaczej będzie wyglądało w przypadku mikroprzedsiębiorstwa, a inaczej odnośnie do dużej firmy posiadającej kapitał i majątek trwały.

„W przypadku, gdy zostały udzielone zewnętrzne gwarancje, co ma wpływ na zmniejszenie ryzyka dla banku, KNF może stwierdzić, że taka praktyka jest nieuprawniona. Ale jest to zjawisko, z którym ciężko walczyć. Bank zawsze może argumentować, że nie może narażać interesu osób, które powierzyły mu kapitał i dlatego tworzy takie kategorie oceny ryzyka. Z pewnością nie jest to problem, który da się rozwiązać na szybko” – komentuje specjalista ds. prawa bankowego Michał Wyrwiński.

Jak udało nam się ustalić, „ban branżowy” wprowadziły między innymi Alior, BNP Paribas i Santander (były BZ WBK), nawet państwowy PKO BP. Klienci mBanku nie są zniechęcani „czerwoną lampką”, natomiast bank nie przewiduje żadnych uproszczonych procedur składania wniosków. Obowiązuje standardowy wniosek oraz procedura jego rozpatrywania. Może to trwać nawet do miesiąca.

Składać wnioski, nie bać się scoringu w BIK

O opinię na stosowanych przez banki praktyk umieszczania konkretnych PKD na czarnej liście poprosiliśmy Związek Banków Polskich.

„Ja nie wiem o żadnych banach, zakazach, czarnych listach. To są zbyt poważne sprawy, żeby odnosić się do anonimowych sytuacji. Ogólne zasady są takie, że wnioski rozpatrujemy. Przedsiębiorcy często mówią, że dostali odmowę ze względu na „ban”, a tak naprawdę nie mieli zdolności kredytowej. Jeśli są tego typu odmowy, trzeba je przeanalizować. Zachęcam przedsiębiorców, którzy mają problem ze złożeniem wniosku do ujawnienia nazwy firmy oraz banku, w którym stara się o kredyt. Trudno mi jest uwierzyć, że przy 80-procentowej gwarancji z BGK bank nie chce udzielić kredytu, jeśli klient jest w dobrej sytuacji” – powiedział nam dr Przemysław Barbrich, dyrektor zespołu komunikacji i PR ZBP.

Rzecznik Związku Banków Polskich zaleca składać wnioski i nie martwić się o „ban branżowy” oraz o wynikający z częstotliwości składania wniosków scoring w BIK. Składanie w wielu bankach zapytań kredytowych znajduje odzwierciedlenie w ocenie punktowej, jednak BIK stosuje tzw. mechanizm deduplikacji zapytań. Traktuje on wszystkie zapytania kredytowe o ten sam typ produktu, złożone w ciągu 14 dni, jako jedno zapytanie.

Do naszych pytań odniosła się również Katarzyna Ewert-Gandzel z PKO BP: “Bank ocenia zdolność kredytową indywidualnie, uwzględniając sytuacje: finansową firmy i gospodarczą w kraju. Ocena ryzyka kredytowego jest spersonalizowana, niezależna dla każdego wniosku kredytowego.”

Paradoks oceny ryzyka

Paradoks polega na tym, że z kredytowania wyłączono tych przedsiębiorców, którzy obecnie najbardziej potrzebują pomocy w uzyskaniu płynności finansowej. Szczególnie biorąc pod uwagę, że znaczna część 212 mld zł przeznaczonych na pomoc przedsiębiorstwom została przeznaczona właśnie na gwarancje dla banków i poprawę ich płynności.

Aby pomoc mogła zadziałać, sytuacja powinna być naprawiona systemowo. Alternatywą dla pobudzenia obrotu gotówki na rynku jest całkowite zniszczenie niektórych sektorów gospodarki. Aby znaleźć środki na pomoc, NBP skupuje obligacje skarbowe z rynku wtórnego. W ten sposób pieniądze są kierowane do banków komercyjnych, a skarb państwa zadłuża się jeszcze bardziej. Banki zarabiają na kredytowaniu państwa, co jest bardziej atrakcyjne niż kredytowanie firm. To błędne koło sprawia, że cel, który przyświecał tej operacji – a było nim niezakręcanie kurka kredytowego przedsiębiorcom – nie został osiągnięty w przypadku firm, które pomocy potrzebują najbardziej.

Czytaj także: Banki chcą cofać firmom kredyty. Kryzys w turystyce może zadziałać jak domino