Trzy powody, by odwiedzić Budziszyn w weekend

Panorama Budziszyna – Stara Wieża Wodna i kościół św. Michała /fot. Deutschland abgelichtet Medienproduktion/DZT

Nie wiadomo, dlaczego Budziszyn do tej pory nie znalazł się na naszych trasach po Niemczech. Położony blisko polskiej granicy, z tysiącletnią historią i malowniczą starówką zasługuje na chociaż kilkunastogodzinną wizytę.

Udało nam się odwiedzić Budziszyn pocovidowy. Z Polski to naprawdę niedaleko, jadąc z granicznego Zgorzelca w kierunku Drezna musimy pokonać jedynie 50 kilometrów.

Poniżej przedstawiamy trzy powody, dla których warto zawitać chociaż raz do tego miasta. Zwłaszcza, że nie widać żadnych praktycznie śladów po zniszczeniach którym ulegał Budziszyn przez lata swojej bogatej historii. Zresztą odradzanie się tego miasta, to już jego tradycja – w ciągu nieco ponadtysiącletniej historii miasto paliło się 44 razy.

Obecnie Budziszyn to jedno z tych małych miast, które mogą z powodzeniem uchodzić za symbol „slow city”. Tu nie trzeba biegać po mieście, by zobaczyć wszystko, co ciekawe. W Budziszynie widok szybko przemierzającej ulice wycieczki jest chyba niespotykany. Nogi same zwalniają, liczne, klimatyczne knajpki kuszą i wręcz zapraszają, by usiąść w nich. I to nie na małą kawę, tylko na dłuższą rozmowę przy kuflu zimnego piwa, kieliszku niemieckiego wina. Praktycznie z każdego ogródka mamy niebanalny widok na jedną z licznych kamienic, na jedną z będących symbolem miasta wież. Tutaj można zapomnieć o tradycyjnej wakacyjnej gonitwie od zabytku do zabytku. A przecież jest tutaj co oglądać. Ale właśnie dlatego Budziszyn jest tak atrakcyjnym celem dla rodzin z dziećmi. Najmłodsi nie zmęczą się długimi wędrówkami, wieże sięgające na kilkanaście pięter do góry działają na wyobraźnię, podobnie jak na przykład Dom Czarownicy. A poza tym, jeśli dorośli mają tutaj wielki wybór winnych i piwnych lokali, to dzieci co krok mogą z powodzeniem żądać od starszych postoju na lody. Dobrych lodziarni i cukierni tutaj nie brakuje i wszystkie są w obrębie starej części miasta. A czyż mogą być lepsze wakacje niż te spędzone w wolnym tempie, w rodzinnym towarzystwie. w ciekawym malowniczym otoczeniu? Budziszyn to zapewnia.

17 wież

Panorama starej części Budziszyna wygląda imponująco przede wszystkim dzięki dominującym nad budynkami wieżom i basztom. Jest ich tutaj 17. Wszystkie są od niedaleko, więc możemy je obejrzeć z bliska.

Ratusz w Budziszynie/fot. AG

Nie najwyższa w mieście, ale będąca częścią najważniejszego przez wieki budynku; wieża ratuszowa ma niebanalną historię i aż trzy zegary. Choć budynek ratusza liczy ponad 800 lat, to pierwszy zegar, po południowej stronie zainstalowano na wieży dopiero w 1525 roku. W 1627 roku po północnej stronie wieży zamontowano drugi zegar. Wieża i zegar zostały zniszczone w pożarze w 1634 roku, odbudowane dziesięć lat później i znowu zburzone w 1660 roku a potem odbudowane by, po pożarze 1704 r., podczas odbudowy wieża zyskała hełm. Największym z trzech zegarów na wieży jest zegar słoneczny o powierzchni ponad 30 metrów kwadratowych.

Budziszyńska „krzywa wieża”/fot. AG

Najbardziej znana z wież budziszyńskich jest Wieża Bogata („Reichenturm”), zwana „krzywą wieżą” Budziszyna. Jest odchylona od pionu o 144 cm (w porównaniu z najsłynniejszą krzywą wieżą – w Pizie, to niewiele, ale atrakcja i tak jest) i każdy przypatruje się, jak bardzo to widać. Zbudowano ją pod koniec XV wieku, a jej środku umieszczono urządzenie pokazujące wspomniane odchylenie. Wieża stoi przy placu Kornmarkt, położonego dwieście metrów od Rynku Głównego. Łączy je deptak Reinchenstrasse, przy której znajduje się kilka kawiarenek godnych wizyty na śniadanie lub południowe lody.

Deptak łączący „krzywą wieżę” z Rynkiem Głównym/fot. AG

Z kolei również mogąca być symbolem miasta, Wieża Wodna (Burgwasserturn), to dawna zamkowa wieża wodna. Wewnątrz wieży można zobaczyć stare urządzenia do pompowania wody drewnianymi rurami ze Szprewy do zamku.

Inne spojrzenie na Budziszyn/fot. AG

Stojąca niedaleko (jak wszystko w mieście) Stara Wieża Wodna, która została zbudowane w 1558 roku, pracowała do początków naszego wieku, przez ponad cztery i pół wieku. Obecnie mieście się w niej muzeum techniki i na wysokości 50 metrów – taras widokowy.

Charakterystyczna, pokryta białym tynkiem i zakończona ceglastym oflankowaniem gotycka Wieża Maciejowa została zbudowana na polecenie króla Macieja Korwina, pod koniec 1400 roku.

Wieża Mikołajewska/fot. AG

Kościoły

Katedra dwóch wyznań

Najważniejszą świątynią Budziszyna jest katedra św. Piotra stojąca w samym centrum starej części miasta. W miejscu, w którym stoi, kościół parafialny stał już w około 1000 roku. Był wiec świadkiem najważniejszego wydarzenia w historii miasta – Pokoju w Budziszynie – wielkiego zwycięstwa dyplomatycznego, potwierdzającego potęgę państwa Bolesława Chrobrego. W XIII wieku rozpoczęto budowę katedry, ale po 1430 roku nadano jej kształt obecny. Świątynię zbudowano w stylu późnego gotyku, ale po pożarze w 1634 roku wnętrza przerobiono w stylu barokowym. Po trzydziestu latach barokowym hełmem zwieńczono również wieżę kościelną.

Katedra w Budziszynie/fot. AG

Ciekawostkę stanowi fakt, że od 1524 roku katedra jest wspólnym miejscem modlitw katolików i protestantów (największym w Niemczech). Godziny sprawowania nabożeństw przez przedstawicieli obu wyznań i inne procedury ustalone przed prawie pól tysiącem lat są przestrzegane do dzisiaj. Katedra posiada również dwa zabytkowe instrumenty organowe (mieliśmy szczęście wysłuchać gry na nich). Jedne organy należące do ewangelików pochodzą z 1910 roku (produkcji budziszyńskiej firmy Harman Eule), drugie – należące do katolików – zbudowane zostały również w Budziszynie, w małym warsztacie Leopolda Kohla.

Kościół św. Mikołaja

Inny charakterystyczny gotycki kościół budziszyński, dawny kościół świętego Mikołaja, znany jest z tego, że dłużej jest już w ruinie niż służył wiernym. Został bowiem zniszczony prawie czterysta lat temu, podczas dwóch oblężeń miasta w latach 1620 i 1634, w czasie wojny 30-letniej. Nigdy nie został odbudowany i obecnie stanowi wdzięczny obiekt dla fotografów.

Ruiny kościoła św. Mikołaja/fot. AG

WIęcej szczęścia miał Kościół Matki Boskiej (Liebfrauenkirche), który odbudowano po zniszczeniach w oblężeniu w 1634 roku. Przez wieki służył Serbołużyczanom, jako kościół parafialny. Ostateczny, dzisiejszy wygląd zawdzięcza modernizacji w latach 1864 – 1900.

Zaułki i ulice

Całą starówka jest mała i niespiesznym krokiem obchodzimy jej wszystkie zaułki i uliczki w dwie godziny. Do starego rynku prowadzi siedem uliczek, ponoć siódemka przyniosła szczęście (co sądząc po liczbie pożarów może się wydawać dziwne).

Chodząc po ulicach, trafiamy w końcu do ulicy Zamkowej, która doprowadza oczywiście do dawnego zamku Ortenburg, który do naszych czasów przetrwał w kształcie nadanym na rozkaz Macieja Korwina. Obecnie mieści się w nim Muzeum Łużyckie i sąd. W nowoczesnym budynku obok znajduje się siedziba Niemiecko-Serbołużyckiego Teatru Ludowego Burgtheater, który często wystawia sztuki na scenie na dziedzińcu zamkowym (uwaga: w dzień, kiedy odbywa się przedstawienie, trudno po południu o miejsca w najbliższych restauracjach – zjeżdżają się tu ludzie z całej okolicy).

Dom Czarownicy/fot. AG

Kiedy zejdziemy nad rzekę do Wieży Wodnej, uwagę zwraca Dom Czarownic, pochodzący z 1604 roku, najstarszy zachowany dom mieszkalny. Niegdyś należący do rodziny rybackiej, cudem przetrwał pożary i oblężenia miasta – nic dziwnego, że uznano, że należy do czarownicy.

Niedaleko katedry wzrok przykuwa najpiękniejsza chyba brama w mieście – wjazdowa barokowa prowadząca do pałacu biskupiego.

Brama do pałacu biskupiego/fot. AG

Nasz wysiłek spacerowy nagradzany jest napotykanymi co i rusz niespodziankami gastronomicznymi – klimatycznymi lokalami w starych wnętrzach z małymi ogródkami. Polecamy szczególnie dwie z nich: „Monschof in Bautzen” – historyczna restauracja znajdująca się w budynku dawnego klasztoru z ogródkiem (sala na 140 osób, ogródek – 50 miejsc) oraz „Karasek” – mniejsza, nazwana na cześć zbójnika saskiego.
W każdym z lokali zjemy obfite i smaczne dania, popijemy winami z bogatej karty lub piwami z miejscowego browaru. A wszystko niespiesznie, wszak nawet jeśli nie nocujemy tutaj, do granicy z Polską jest niedaleko. Dla Polaków z zachodniej części Polski, nie przyjechać tutaj z wizytą, to naprawdę grzech. Zresztą, Budziszyn polecamy wszystkim – idealne miasto na kilku lub kilkunastogodzinne wyciszenie się. Budziszyn = slow city.

Monschof in Bautzen/fot. AG

Więcej informacji o małych, urokliwych miasteczkach na stronie www.germany.travel