Tłok na lotnisku w Innsbrucku

AG

Sezon zimowy jest na razie bardzo udany dla największego portu lotniczego w Tyrolu, zwłaszcza w weekendy są trudności z przyjęciem wszystkich chętnych do lądowania w sercu Alp. Lotnisko w Innsbrucku lubią turyści, natomiast cenią nie wszyscy piloci cenią. Położone cztery kilometry od centrum miasta, usytuowane jest w kotlinie otoczonej wysokimi górami i jest uważane za trudne technicznie. Z drugiej strony, nie ma lepiej położonego lotniska jeśli chodzi o turystykę zimową. Widać to zwłaszcza w weekendy zimowe. Jeden terminal lotniska ledwo mieści podróżnych. Mały barek w zasadzie jest non stop oblężony, a jego klienci siadają z posiłkami i napojami gdzie się da – w poczekalni, na schodach. Rekordowym dla lotniska był rok 2010, kiedy obsłużyło 1 033 000 podróżnych, z tego 350 000 na trasie Wiedeń – Innsbruck (dzięki obniżkom cen wprowadzonym wtedy przez dwóch przewoźników: Austrian Airlines i NIKI).

Dyrektor portu lotniczego (od 1 kwietnia 2014 roku), Marco Pernetta powiedział: „W ostatnim roku sporo zainwestowaliśmy w rozwój lotniska. Rozbudowaliśmy system transportu bagażu, dodaliśmy dwa punkty odprawy bagażowej oraz rozbudowaliśmy parking. Zeszły rok był udany, zwłaszcza kwiecień, który dzięki późnej Wielkanocy, był rekordowy. W roku 2014 obsłużyliśmy 2 proc. więcej pasażerów niż rok wcześniej. Tegoroczny sezon zimowy też wygląda wspaniale; w weekendy starty i lądowania zajmują praktycznie cały nasz dostępny czas, musieliśmy niektórym chętnym liniom lotniczym odmówić obsługi.
Prawdopodobnie niedługo zaczną się regularne połączenia z Holandią i Wielka Brytanią poza sezonem zimowym. Już teraz na tych kierunkach sytuacja wygląda dobrze, na przykład połączenie z Eindhoven działa przez praktycznie cały rok. Problemem tak położonego lotniska, jak Innsbruck, jest to, ze zimą najwięcej klientów chciałoby przylatywać i odlatywać w weekendy. Mimo to dajemy sobie radę z obsługą, chociaż z samych północnych Niemiec, Holandii i Wielkiej Brytanii przylatuje po 15 samolotów dziennie. W czwartki i piątki dochodzą loty z Moskwy. Na szczęście hotelarze w Tyrolu są od kilku lat elastyczni i nie trzymają się sztywno tygodniowych pobytów, stąd można rezerwować miejsca na przykład w środku tygodnia, To dobrze nam wróży. Liczę, że w ciągu kilku lat pobijemy rekord liczby pasażerów z roku 2010. Co do tanich przewoźników, to nie wykluczamy współpracy z nimi. Jednak traktujemy wszystkich przewoźników równo a tanie linie chciałyby specjalnych warunków, bardzo niskich cen. Wiem, że niektóre lotniska europejskie dopłacają do przewoźników niskokosztowych, my wystrzegamy się tego modelu. Jako port obsługujący turystów odwiedzających Tyrol, nie musimy przekupywać linii lotniczych. Będziemy inwestować w rozwój infrastruktury i dodawać nowe połączenia.”