Księga wspomnień Adama Gąsiora
Drodzy,
Odejście Adama Gąsiora pozostawiło w nas poczucie pustki, ale i wzruszenia: mieliśmy w nim zawsze ogromne oparcie, był naszym przyjacielem, szefem, współpracownikiem, wyśmienitym dziennikarzem, który swoim sposobem bycia stanowił łącznik spajający wszelkie dziedziny branży turystycznej.
Pogrążeni w smutku informujemy wszystkich zainteresowanych o możliwości dokonania wpisu w udostępnionej poniżej wirtualnej księdze wspomnieniowej.
Zachęcamy do podzielenia się dobrymi wspomnieniami, związanymi ze spotkaniem na swojej drodze życiowej Adama Gąsiora. Niech nasze ciepłe myśli i wspomnienia o nim będą otuchą i wsparciem dla Rodziny, przyjaciół i całej naszej branży.
Księga ta powstaje również z myślą o Zosi, aby na późniejszym etapie życie, podczas wkraczania w dorosłość, mogła wrócić do wspomnień o kochanym tacie, dowiedzieć się o nim więcej i wzbogacić pamięć o nim.
Nasze wspomnienia
Wielkiś nam, Adamie, smutek uczynił
tym odejściem swoim…
Zwykle w takich dramatycznych chwilach nie ma wystarczająco wielkich słów, by wyrazić żal.
A ja, gdy - wciąż z niedowierzaniem - takie wielkie słowa wypowiadam, widzę twarz Adama. Ten jego lekko kpiący uśmieszek i szelmowski błysk w oku, oznaczający że zaraz padnie jakaś uszczypliwa riposta, spuszczająca powietrze ze zbytnio nadmuchanego balonu patosu.
Jeśli znaliście Adama choć trochę, macie pewnie przed oczami podobny jego obraz. Trawestacja trenów Jana Kochanowskiego? On też potrafił improwizować, na poczekaniu, ale wychodziło mu to znacznie bardziej dowcipnie.
Na wyprawie Klubu Dziennikarzy Globtroter w Góry Świętokrzyskie zagaił do towarzystwa wielkim poetą:
"Czy znał kto kiedy redaktora trzeźwego?”
i sam odpowiedział – wywołując salwy śmiechu –
"Taki nie uczyni dla Polski niczego dobrego!”.
W jednym z pożegnalnych postów nazwałem Adama Napoleonem branży turystycznej. Nie bez powodu. Adam, autor bloga Szukając Napoleona – a potrafił znaleźć jego ślady nawet w mysiej dziurze – miał napoleońską głowę, budując pozycję magazynu i serwisu Wasza Turystyka.
Stworzył to z niczego. Nie stał za nim ani wielki kapitał, ani rzesze doradców biznesowych, analityków, strategów czy innych fachowców. Adam nie był pierwszy z pomysłem uruchomienia serwisu branżowego. Ale to on wiedział najlepiej, nie tylko jak zaspokoić głód branżowych informacji, ale również jak zintegrować całą branżę.
Jego Fora Promocji Turystycznej i Gale Turystyki stały się jednymi z najważniejszych, jeśli nie najważniejszymi wydarzeniami biznesowymi i towarzyskimi w branży. A gdy do Waszej Turystyki dołączyła Marzena – nastąpiło turbodoładowanie tego projektu.
My, dziennikarze, wspominamy Adama jako wyjątkowego kompana na wspólnych wyjazdach i spotkaniach branżowych. Anegdot, związanych z nim jest tyle, że książkę by można napisać. Spisujemy je w pożegnaniach w serwisie WaszaTurystyka.pl. Za kilka lat będą bezcenną pamiątką nie tylko dla nas, ale przede wszystkim dla jego córeczki Zosi.
Gdy ja czytałem te historie, przy każdej przed oczami stawał mi Adam, który z kamienną twarzą Buster Keatona wkręca w swoje żarty kolejne, niczego nieświadome osoby. Że na Cyprze lokalnym przysmakiem jest zupa z kota, a na Słowacji w windzie nie trzeba naciskać przycisku, wystarczy głośno powiedzieć na które piętro ma ona jechać.
Będzie nam brakować jego niepowtarzalnego poczucia humoru, jego bezlitośnie celnych ripost. Żegnamy dobrego kompana, żegnamy naszego przyjaciela, żegnamy dobrego, uczciwego człowieka, żegnamy prawdziwą duszę branży turystycznej.
Większość z nas po raz ostatni widziała się z nim w połowie stycznia, na Gali, podczas której wręczał nagrody stu najbardziej wpływowym ludziom z branży turystycznej. To on wymyślił i od kilku lat konsekwentnie, z gronem ekspertów, tworzył tę listę. Teraz myślę sobie – pewnie nie tylko ja – że po prawdzie to Adam tę listę najbardziej wpływowych osób w turystyce powinien otwierać.
Że co, Adam, że znowu za wysokie C? Przynajmniej teraz nie przekłuwaj tego balonika wzniosłych słów. Odszedłeś za szybko, zbyt niespodziewanie. I choć, Przyjacielu, kochałeś suspens, to ten Twój ostatni w ogóle nie jest śmieszny.... Collapse