LOT chce zwolnić 300 osób, choć otrzyma 2,9 mld zł. Związkowcy: to zamach na etaty

Od 20 stycznia rozpoczną się grupowe zwolnienia pracowników PLL LOT. Mają dotyczyć 300 osób pracujących na etatach. Związkowcy uważają, że nie ma podstaw do tego, by zwalniać personel, skoro spółka otrzymuje wsparcie publiczne. Podejrzewają, że epidemia jest dla zarządu spółki pretekstem, by odejść od modelu zatrudnienia na umowę o pracę.

O tym, że PLL LOT planuje zwolnienia związkowcy dowiedzieli się z pisma przesłanego im 30 grudnia. Prawo pracy stanowi, że o zwolnieniach grupowych dotyczących powyżej 30 pracowników związek zawodowy musi zostać poinformowany z wyprzedzeniem. Ma potem 20 dni na prowadzenie negocjacji. W PLL LOT, z uwagi na okres świąteczny, rozpoczęły się one 5 stycznia.

Zwolnienia bez uzasadnienia ekonomicznego?

Jak wynika z rozmów, zwolnienia mają dotknąć 300 pracowników etatowych z 1665 zatrudnionych obecnie przez PLL LOT. Redukcje obejmą 150 osób stanowiących personel pokładowy, 50 pilotów i 100 osób z administracji. Obecnie LOT zatrudnia na etatach 530 stewardes / stewardów i 269 pilotów.

Przyczyną zwolnień ma być kondycja spółki wywołana kryzysem spowodowanym epidemią SARS-COV2. Związkowcy wskazują jednak, że nie ma obecnie podstaw do zwolnień. Po pierwsze – spółka dostała już pierwszą transzę pomocy, która w sumie ma wynieść 2,9 mld zł, a po drugie – praca dla stewardes i pilotów jest, co wynika z planowanych połączeń i umów czarterowych. Wskazują też na to, że już wcześniej zmieniono personelowi wymiar czasu pracy na pół etatu, uzasadniając to właśnie chęcią ochrony miejsc pracy.

„Gdy pytamy o faktyczne powody dla zwolnień, słyszymy, że PLL LOT realizuje plan restrukturyzacji. Nie otrzymaliśmy jednak informacji, że plan ten zakłada konkretnie redukcję zatrudnienia i czy jest ona warunkiem jego realizacji. Zwalnianie nie jest bezpośrednio związane z restrukturyzacją. Z naszego punktu widzenia jest to nierozerwalnie związane ze skrajnie liberalnym podejściem prezesa PLL LOT Rafała Milczarskiego do sposobu zatrudniania ludzi. Pan Prezes nie uznaje etatów i prawa pracy. Jest to jego sposób na wykorzystanie kryzysu i zmianę struktury zatrudnienia. Pamiętajmy też, że niedawno odbywał się nasz strajk: w pewnym sensie prezes został wtedy pokonany i ma potrzebę odegrania się” – mówi Agnieszka Szelągowska, przewodnicząca Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego.

Pół etatu, by chronić miejsca pracy

Gdy zaczął się kryzys, zarząd PLL LOT rozpoczął z pracownikami negocjacje dotyczące obniżenia wynagrodzenia. Rozmowy trwały do czerwca, zaproponowano pracownikom obniżenie wynagrodzeń na trzy lata. Chodziło o to, aby móc skorzystać z pierwszej tarczy antykryzysowej i dopłaty do wynagrodzeń z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych.

„Nie chcieliśmy się na to zgodzić, bojąc się, że już nigdy potem nie wrócimy do poprzedniego poziomu wynagrodzeń. Nie ufamy naszemu pracodawcy, który wielokrotnie pokazał, że nie przestrzega uzgodnień. Alternatywą było przeniesienie nas na pół etatu bez naszej zgody. Wybraliśmy tę opcję jako mniejsze zło. Woleliśmy pozostać chronieni przez kodeks pracy i zmierzyć się z obniżeniem wymiaru etatu, bo łatwiej byłoby potem wrócić do poprzedniego wymiaru zatrudnienia i dawnego wynagrodzenia. Cały czas słyszeliśmy o tym, że podjęcie decyzji o zredukowaniu etatów ma służyć właśnie ochronie miejsc pracy” – wyjaśnia Agnieszka Szelągowska.

Jak się dowiadujemy, PLL LOT faktycznie otrzymał 10,2 mln zł z Wojewódzkiego Urzędu Pracy w ramach pierwszej „tarczy antykryzysowej”. Środki przeznaczone były na pomoc dla pracodawców w ramach ochrony miejsc pracy i dofinansowania wynagrodzeń pracowników w ramach wiosennej akcji pomocy przedsiębiorcom.

Pomoc z PFR na zmienionych zasadach

O tym, że ma PLL LOT otrzymać pomoc publiczną w większym wymiarze, w związku z przedłużającym się przestojem na rynku, Rada Ministrów zdecydowała w drugiej połowie grudnia 2020 roku. Pomoc opiewa w sumie na 2,9 mld zł, z czego 1,1 mld zł zostanie przeznaczone na podwyższenie kapitału zakładowego. Pomoc została notyfikowana przez Komisję Europejską.

Pierwsza transza w wysokości 1,8 mld zł trafiła już do spółki. Są to środku z Polskiego Funduszu Rozwoju, w ramach „tarczy finansowej” dla dużych firm. Jak dowiadujemy się z uchwały Rady Ministrów, rząd zatwierdził jednak modyfikację umowy o tzw. pożyczkę preferencyjną PFR. Na naszą prośbę o udostępnienie jej treści, Michał Witkowski z departamentu komunikacji PFR odpisał: „umowy z beneficjentami tarczy finansowej PFR dla dużych firm są poufne.”

Ogólny regulamin tarczy dla dużych firm zakłada, że środki mogą być przeznaczane między innymi na wynagrodzenia dla pracowników, a umowy zawierane z dużymi firmami zakładają ochronę zatrudnienia i nie dopuszczają grupowych zwolnień. Nie wiemy, w jakim zakresie zmodyfikowano jednak warunki udzielenia tej pomocy PLL LOT. Wiadomo jednak, że przeważającą część kwoty pomocy LOT zobowiązał się spłacić wraz z odsetkami na przestrzeni sześciu lat.

Przejść z etatów na umowy B2B

Jak dowiadujemy się z biura prasowego, głównym kosztem działalności linii lotniczych są opłaty leasingowe za samoloty, które wnoszone są do zagranicznych instytucji finansowych. Na podstawie wiedzy pochodzącej o wynagrodzeniach stewardess można szacować, że na utrzymanie 300 etatów przez rok PLL LOT musiałby przeznaczyć do 20 mln zł.

„To nie sytuacja finansowa jest przyczyną zwolnień. Wykorzystując kryzys, zarząd próbuje ominąć temat umów śmieciowych w spółce i pozbyć się większej liczby etatów na rzecz umów B2B” – komentuje Agnieszka Szelągowska.

PLL LOT jest jedynym udziałowcem dwóch spółek z o.o.: LOT Cabin Crew, LOT Crew.

„Spółki córki prowadzą dla LOT outsourcing pracowników na umowach B2B. Nie mamy dokładnych danych, ile osób jest w ten sposób zatrudnianych. Szacujemy, że jest to ok. 1000 stewardes i około 500 pilotów. Wielokrotnie próbowaliśmy rozmawiać z LOT o tym, że to są osoby wykonujące tę samą pracę, co pracownicy etatowi i powinny mieć umowę o pracę” – informuje przewodnicząca związku.

„LOT planuje dużą akcję wznawiania lotów czarterowych, podpisuje umowy z biurami podróży. Według naszych wyliczeń do obsługi samych lotów czarterowych potrzebnych byłoby ok. 1000 stewardes pracujących na całym etacie, nie wspominając już o połączeniach rozkładowychh. Praca dla ludzi jest, dlatego z naszego punktu widzenia te zwolnienia są bezsensowne” – ocenia.

„Negocjacje dla zachowania pozorów”

W negocjacjach PLL LOT ze związkami, których przy spółce działa pięć, biorą udział: Beata Koncewicz z działu HR, Aleksandra Woźniak radca prawny reprezentująca PLL LOT i Mariusz Gałązka zajmujący się PLL LOT zajmuje się dialogiem społecznym. Beata Koncewicz jest jednocześnie członkiem zarządu spółki LOT Cabin Crew.

„To kolejna dziwna sytuacja. Z naszego punktu widzenia jest to konflikt interesów, bo nie wiemy, kogo Pani Beata Koncewicz de facto reprezentuje. Negocjacje trwają, ale z mojego punktu widzenia to są rozmowy pozorne. Odmówiono przedstawienia nam bilansu kosztów, kosztów pracowniczych, nie informuje się o zatrudnieniu w firmach zewnętrznych. Zajmujemy się wyłącznie kryteriami doboru do zwolnień, a nie tym, czy zwolnienia są potrzebne i ile firma na nich zaoszczędzi. Grupa przeznaczona do zwolnień to są najbardziej doświadczeni pracownicy. Mamy obawy, że to się może odbić negatywnie na jakości i bezpieczeństwie pasażerów” – ocenia Agnieszka Szelągowska.

„Pracowników bez etatu łatwiej zastraszyć”

Dlaczego PLL LOT miałoby zależeć na redukcji etatów na rzecz umów B2B?

Agnieszka Szelągowska: „Obserwujemy zmierzch „normalnego” latania. W PLL LOT jest fatalna atmosfera pracy, a ludźmi, którzy nie są na etatach, łatwiej się zarządza. Osoby na umowach B2B boją się odezwać, zakwestionować decyzje, boją się zwolnienia. Takich ludzi łatwiej się zastrasza.”

„Mnie z funkcji może zdjąć tylko walne zebranie związku. Mam świadomość, jakie są opinie ludzi o związkach zawodowych, że uważa się je za relikt. Ale prawda jest taka, że pojedynczy pracownicy nie mają szans w starciu z tak dużą firmą. Ja jestem chroniona prawem jako przewodnicząca związku. Nawet jeśli zarząd zwolni mnie za publiczne wypowiedzi, to musi mnie przywrócić do pracy. Ale pracownicy nie chcą umierać po cichu, jeśli mają zostać zwolnieni, to niech przynajmniej świat się o tym dowie.”

O komentarz dotyczący stanowiska Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego poprosiliśmy biuro prasowe PLL LOT. Do momentu publikacji odpowiedź nie została udzielona.

AKTUALIZACJA – poniżej publikujemy komentarz biura prasowego PLL LOT:

„W wyniku kryzysu spowodowanego pandemią branża będzie ponosić straty jeszcze przez długi czas, a ruch lotniczy nie powróci do swoich rozmiarów przez kolejne cztery lata. Wg. IATA liczba planowanych do wykonania rejsów w tym roku będzie o 43% niższa niż w 2019, co wg ekspertów cofa nas niemal o dekadę.

LOT, w odróżnieniu od wielu innych przewoźników, dąży do utrzymania większości zespołu. Niemniej realizując zatwierdzony przez Komisję Europejską plan pomocy publicznej musimy dostosować się do warunków rynkowych i między innymi ograniczyć zatrudnienie o ok. 300 osób. Stosunkowo niewielkie ograniczenie zatrudnienia w przypadku PLL LOT jest możliwe dzięki oszczędnościom wypracowanym przede wszystkim na umowach leasingu samolotów, finansowanych przez zagraniczne instytucje.

Zależy nam na tym, aby odejścia z LOT odbywały się na transparentnych zasadach a opuszczający nas pracownicy otrzymali odpowiednie pakiety wsparcia. Zaproponowaliśmy stronie związkowej wspólne wypracowanie zasad w tym zakresie. Proces dostosowywania zatrudnienia do obecnych warunków rynkowych i zatwierdzonego przez Komisję Europejską planu zostanie zakończony w pierwszym kwartale tego roku.

Zaproponowaliśmy związkom zawodowym kryteria, którymi będziemy się w tym procesie kierować. Wśród nich są między innymi kryterium związane ze stosunkiem do obowiązków pracowniczych, kompetencyjne czy dyscyplinarne. Pracownicy opuszczający PLL LOT otrzymają też odpowiednie pakiety wsparcia obejmujące odprawy, wsparcie doradcze, a ci którzy ze względu na pandemię mieli zmniejszony wymiar czasu pracy, otrzymają świadczenie finansowe w takim wymiarze, jakby pracowali na cały etat.”

Były prezes POT, Robert Andrzejczyk odpowiedzialny za sprzedaż globalną w PLL LOT