Obowiązek zrzeszania w turystyce jest konieczny

MM

Branża turystyczna w Polsce jest rozdrobniona i mimo że daje zatrudnienie prawie 800 tysiącom ludzi, reprezentuje kilkanaście tysięcy przedsiębiorców, jest słaba i nic nie znaczy w rozmowach z władzami. W izbach turystycznych i hotelarskich zrzeszonych jest znikomy procent branży. Może już czas, by wprowadzić w Polsce obligatoryjne zrzeszanie dla podmiotów turystycznych.

W innych krajach stosowane są różne rozwiązania, branża bywa zrzeszona w jednej organizacji, czasami istnieje kilka organizacji. Tymczasem w Polsce biura turystyczne są zrzeszone w Polskiej Izbie Turystyki, federacji kilkunastu izb terytorialnych – jaką jest Izba Turystyki Rzeczypospolitej Polskiej, Polskim Związku Organizatorów Turystyki i Ogólnopolskim Stowarzyszeniu Agentów Turystycznych. Środowisko gastronomiczne nie ma praktycznie swojej reprezentacji. Hotelarze zrzeszeni są przede wszystkim w Izbie Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego.

We wszystkich tych organizacjach liczba członków nie jest nawet zbliżona do połowy liczby istniejących podmiotów. Nie ma w Polsce silnych zrzeszeń branży turystycznej. I tak są one traktowane przez ewentualnych partnerów rozmów o współpracy. Na przykład częsty brak porozumienia między Polską Organizacją Turystyczną a branżą turystyczną wynika między innymi z faktu, że ta pierwsza nie ma jednego partnera do rozmowy.
Również władze na różnych szczeblach często nie mają z kim poważnie rozmawiać o problemach branży. A raczej – rozmówców mówiących różnymi głosami jest zbyt wielu. Znamienna bywa często sytuacja podczas posiedzeń Sejmowej Komisji ds Turystyki, na których najpierw przedstawiciel jednej izby turystycznej przedstawia swoje zdanie, a zaraz po nim reprezentant drugiej – przedstawia swoje, często byleby tylko zaznaczyć swoją odrębność.

Branża nie mówi jednym głosem, a co najważniejsze, istniejące izby nie reprezentują nawet połowy branży. Nieoficjalnie urzędnicy MSiT podkreślają, że branża turystyczna jest słabym partnerem rozmów, niemającym tak naprawdę dostatecznego mandatu, by reprezentować całą branżę. Widoczny jest brak silnego, reprezentującego środowisko partnera, którego trudno byłoby zlekceważyć. Jak podkreśla Paweł Niewiadomski, prezes PIT: „W Polsce turystyka jest jedną z niewielu gałęzi przemysłu, które nie mają własnego lobbingu i sama nie była w stanie go wytworzyć, zaś skutecznie lobbuje w strukturach europejskich.”

Czołowym argumentem przeciwników wprowadzenia obligatoryjnego zrzeszania jest to, że prawo człowieka do zrzeszania nie może być równoznaczne z przymusem przynależności do stowarzyszenia. Obligatoryjne członkostwo w samorządzie bowiem narusza istotę wolności zrzeszania się.

Innym argumentem przeciwników są składki – na ogół podobno za wysokie i źle wykorzystywane („zarząd, prezes używają sobie za nasze składki”, „za nasze składki wysokie pensje, wyjazdy zagraniczne”). Tymczasem bardzo często składki te są niskie, a ich suma nie wystarcza na podstawową działalność. W innych krajach izby, dzięki składkom dysponują własnymi budżetami na przykład na promocję, szkolenia, doradztwo prawne.

W wielu krajach zrzeszanie się firm turystycznych jest obowiązkowe. Jest tak na przykład w Austrii, Francji, Grecji, Hiszpanii, Holandii, Luksemburgu, Niemczech, Słowenii, Włoszech i Słowacji. W przypadku obligatoryjnego zrzeszania samorząd turystyczny posiada stabilność finansową i „mówi jednym głosem, reprezentując realną siłę”.
Marek Ciechanowski, prezes ITRP podkreśla: „Dobrym przykładem są Niemcy gdzie samorząd gospodarczy jest silny i może być równorzędnym partnerem dla władz wykonawczych i ustawodawczych.”

Dlaczego więc w Polsce dwie trzecie branży jest poza samorządami? Czy naprawdę są to sami zwolennicy wolności zrzeszania? Marcin Mączyński, sekretarz IGHP jest zdania, że „każda forma obowiązkowego udziału rodzi sprzeciw członków. Zatraca się idee samorządności.” Sam jest za tworzeniem silnej i licznej organizacji, ale takiej, której członkowie czują potrzebę członkostwa.

Ale może jednak chodzi o wygodnictwo i cwaniactwo? Po co należeć – a nuż będą czegoś wymagać? Po co płacić składki i angażować się, gdy i tak izby działają w imieniu i na rzecz wszystkich? Przecież PIT działając w strukturach ECTAA czy IGHP w strukturach Hotrec, walczą o sprawy wszystkich polskich biur podróży i hotelarzy, a nie tylko swoich członków. Podobnie z walką członków PIT i ITRP z szarą strefą w turystyce młodzieżowej, walką przedstawicieli izb w sprawie VAT, prawa autorskiego, różnego rodzaju płatności (np. za reemisję programów TV) – korzystają z wyników tej walki wszyscy, cała branża. Branża, jednocześnie której większość nie widzi potrzeby angażowania się w walkę o własne interesy. Najlepiej, najwygodniej stać z boku, nie płacić, czekać aż inni coś za nas zrobią, być „pasażerem na gapę”. Marek Ciechanowski: „Niezrzeszeni otrzymują to, co zrzeszeni. Jest jedna różnica – zrzeszeni płacą składki na swój samorząd.”

Czy są szanse na zrozumienie przez przedstawicieli branży, jak ważne jest zrzeszanie, jak ważna rola jest samorządu, że stworzenie silnej reprezentacji naprawdę leży w ich interesie?
Według Pawła Niewiadomskiego, w obecnej sytuacji wprowadzenie obowiązku zrzeszania spowodowałoby powstanie fasadowych organizacji, które za minimalną składkę gwarantowałyby płatnikom jedynie formalne wypełnienie ustawowego wymogu, a nie prowadziłyby żadnej merytorycznej działalności. Podobnego zdania jest członek zarządu OSAT, Marcin Chiliński, który twierdzi: „Jeśli, z kolei ma to być kolejny sposób kontroli i pusty wymóg legislacyjny, który sprawi że powstaną dziesiątki nowych izb – regionalne, wojewódzkie itp, i nie będzie to miało dalszego wpływu na działalność ich członków to nie wydaje się to być trafionym pomysłem.”
Bartłomiej Walas, p.o. prezesa POT zauważa jeszcze jeden problem: „Obowiązkowe zrzeszanie dla jednej branży (turystyczno-hotelarskiej) nie będzie możliwe do wdrożenia, bo jest coraz więcej firm, które funkcjonują poza ustawą o usługach turystycznych (np. z obszaru przemysłu spotkań).”

A więc, potrzeba jest praca organiczna nad tym, by branża dojrzała do tego, by się zrzeszać. A co za tym idzie, by zgodziła się na samoregulację. Jak podkreśla prezes PZOT, Krzysztof Piątek: „Nic na siłę”.
Wszyscy w branży muszą dostrzec korzyści ze zrzeszania, nie tylko materialne (różnego rodzaju „koszyki korzyści” dla członków Izb), ale i niemierzalne, społecznikowskie. Muszą się w to zaangażować poszczególne izby, samorządy, media. Potrzebne są pozytywne przykłady z silnych turystycznie państw. Potrzebne są przykłady, jak wiele można wspólnie załatwić, wywalczyć – w kraju i w Europie.
Paweł Niewiadomski: „Gdyby nie interwencja samorządów europejskich, w tym PIT, nowa dyrektywa eliminowałaby całkowicie agentów turystycznych z dystrybucji produktów ubezpieczeniowych.” Marcin Chiliński: „Jeśli obligatoryjne członkostwo miałoby być sposobem poukładania i organizacji naszego dość, nie bójmy się użyć tego słowa, skomplikowanego rynku to jest to pomysł warty rozważenia.”

Oczywiście, słabsi będą się bali tego, że w przypadku obligatoryjnego zrzeszania, łatwiej byłoby dbać o etykę w działaniu biur podróży i hoteli. Ale jeśli nie chcemy w nieskończoność narzekać na słabość branży turystycznej w Polsce, na złe jej traktowanie ze strony władz, na złe przepisy, za wysokie podatki, brak działania rządu i wiele innych przeszkód rzeczywistych i wydumanych, weźmy sprawy we własne ręce. Nie w cudze.