Prezes TMR: teraz czas na budowę kompleksowej oferty w naszych ośrodkach

archiwum TMR

O wprowadzeniu ruchomych, elastycznych cen na skipassy w Polsce, strategii Tatry Mountain Resorts na najbliższe lata, opowiada w rozmowie z przedstawicielem portalu WaszaTurystyka.pl, Bohus Hlavaty, prezes TMR.

Jarosław Kałucki: W polskim narciarstwie po przekształceniu zapyziałej stacji w Szczyrku w najnowocześniejszy ośrodek w Polsce, TMR przyszykował kolejną rewolucję. Na czym ona polega?

Bohus Hlavaty: W tym sezonie w Polsce wprowadzamy flexi pricing, po dobrych doświadczeniach na Słowacji to będzie nowa rewolucja. W naszych krajach tak mocno tego nie odczuwamy, ale w Alpach widać to doskonale, liczba narciarzy nie rośnie. Nawet w Alpach elastyczne ceny to rzadkość bo tam sprzedaż online co najwyżej kilkanaście procent karnetów. A my w zeszłym sezonie sprzedaliśmy ponad 60 proc. a w tym liczymy na ponad 70 proc.

Narciarstwo musi być dostępne, to nie jest tani sport i wiadomo, że w wysokim sezonie ceny będą wysokie. Chodzi o to by skłonić tych, którzy mogą wyjechać poza najpopularniejszymi terminami. Zawczasu widzą o ile taniej mogą spędzić czas na nartach. Z różnych badań wynika, że ludzie zakładają rodziny później, w wieku nie 25, ale 35 lat. To oznacza, że na narty mogą dłużej jeździć sami, nie mając jeszcze dzieci i związanych z tym terminów ferii itp.

JK: W Alpach w tym sezonie skipassy mocno podrożały. W największych ośrodkach trzeba się liczyć z wydatkiem nawet 300 euro za 6 dni szusowania. A ile będą kosztować w ośrodkach TMR?

BH: Skrajne ceny za 6 dniowy skipass np. w Jasnej, flagowym ośrodku TMR to niecałych 90 euro w niskim sezonie w grudniu do 180 w Boże Narodzenie, ale kupiony bezpośrednio przed szusowaniem może kosztować jeszcze dodatkowe 100 euro. Różnica musi być tak przepastna, żeby rzeczywiście skłonić ludzi do zmiany planów i by przyjechali w mniej obłożone zimowe dni. Warunek: trzeba kupować skipassy z wyprzedzeniem, a gdy zamawia się również hotel lub apartamenty w naszej bazie, można można liczyć na korzystniejsze ceny.

JK: A co w wypadku braku śniegu, jeśli znajdę termin odległy?

BH: Oczywiście w Szczyrku może nie być śniegu pod koniec marca. Wówczas za kupiony w grudniu karnet zwracane są pieniądze, ale one zwracane są one również w wypadku zmiany planów, co kosztuje 1 euro. Pieniądze wracają na konto gopassowe i są do wykorzystania w innym terminie lub zakup na innego produktu w Gopassie – to np. skipass do innego ośrodka, aquaparku, Legendii oraz bilety na eventy organizowane w naszych ośrodkach. To uczciwe, bo chcemy budować dobre jasne relacje z klientami.

JK: Macie w Austrii przyczółek – lodowiec Molltaler, stację Malnitz Ankogel. Planujecie dalszą ekspansję?

BH: To dobre, uzupełniające się stacje narciarskie. Ale na dziś naszą strategią nie jest aktywne szukanie nowych ośrodków. Chcemy lepiej zarządzać ośrodkami w sensie tras, ale także hoteli i apartamentów – nie tylko własnych lecz również takich, których właścicielami są osoby prywatne, niebędące na co dzień na miejscu. W Jasnej mamy w zarządzi ok 150 apartamentów. Synergia pomiędzy TMR jest większa, bo dostaną te same pieniądze bez własnej pracy przy tym. Planujemy duże synergie, Gopass to jest świetna platforma do zbudowania wyjątkowej, kompleksowej oferty dla narciarza. Chcemy nasze tutejsze doświadczenia rozpowszechnić również np. w Szczyrku. Krok po kroku zmierzamy w tym kierunku. Mamy swego rodzaju zbudowany i przetestowany system w Jasnej. Będziemy go wdrażać w Polsce i Czechach.

Nie szukamy nowych ośrodków, ale zawsze może zdarzyć się tak, że trafi się jakaś dobra oferta.

JK: A są w Pana oczach jakieś łakome kąski w Polsce?

BH: Najważniejszy problem to nie ciekawe oferty, ale brak systemowego planu rozwoju narciarstwa w naszych krajach. Nie ma możliwości szybkiej rozbudowy istniejących stacji, to trwa latami.

W Austrii np. wszystko jest jasne: dokładnie wiadomo który obszar jest przewidziany pod rozwój turystyki a inny nie. Że w ośrodku, który ma 1 – 2 kanapy będzie można zbudować ich więcej. A takie małe ośrodki oznaczają mało atrakcyjną ofertę, większe koszty naśnieżania – a to już jest standard – większe koszty personalne itd. I będą pustoszeć zima. Bez jasnych planów rozwoju, wchodzenie w takie ośrodki i walczenie z administracją latami nie ma większego sensu. Dwie Doliny [Muszyna – Wierchomla – jk] nie bardzo mogą w miarę szybko zostać Siedmioma Dolinami. A od dostrzeżenia potencjału do realizacji wizji nie można liczyć w dekadach.

Odpowiadając na pytanie – widzę w polskich ośrodkach potencjał, ale tylko potencjał. Nie widzę za to jasnych planów rozwoju turystyki, narciarstwa na poziomie państwa czy samorządu, wpartego państwowymi planami. My znaleźliśmy Szczyrk i jesteśmy zadowoleni z tego co tam zrobiliśmy, choć unowocześniliśmy jedynie ośrodek.

JK: Żal wam PKL ?

BH: To stronie polskiej powinno towarzyszyć to uczucie, zwłaszcza gdy patrzy się na Szczyrk sprzed kilku lat i obecnie.

Rozmawiał: Jarosław Kałucki