Restauracja Kathodon w Nikozji – królestwo cypryjskiego slow food

Adam Gąsior

Kathodon znaczy po cypryjsku „W drodze”. Właścicielowi chodziło o drogę do wolności, restauracja znajduje się kilka metrów od granicy z okupowaną przez Turków północną częścią Nikozji, stolicy Cypru. Kiedy przychodzimy do Kathodon, porzućmy myśli o dalszej drodze – tu posiłki je się powoli.

Znajoma Cypryjka, Fanie powiedziała, że jest to jedna z popularniejszych restauracji w Nikozji. I dobrze – wiadomo, że jeśli jakiś lubią „lokalsi”, warto tam zjeść. Co nie znaczy, że nie trafiają tu turyści. Jednak uwaga dla przewodników: jeśli macie napięty program zwiedzania, śpieszycie się do kolejnego punktu programu – omijajcie Kathodon. Jak ostrzega właściciel: Nie obsługujemy ludzi śpieszących się i zdenerwowanych”.
Natomiast, jeśli grupami czas i chęć zobaczenia, co znaczy wizyta w cypryjskiej knajpie – to miejsce jest idealne.

Zaczyna się już na progu. Uśmiechnięta obsługa pyta o rezerwację (warto o to wcześniej zadbać), prowadzi do stolika.

Pojawia się wino stołowe i pierwsze przystawki. Jeśli w grupie są małe dzieci, podstawiane są dziecięce krzesełka a na stole przegryzaczki dla najmłodszych.
Jedzenie jest przygotowane ze świeżych produktów i dopiero po zamówieniu. Kelner opowiada chętnie o każdym daniu, pyta o wrażenia smakowe. Obsługa w Kathodon sprawia, że czujesz się nie klientem, a przyjacielem, który wpadł z wizytą na obiad. Jeśli macie czas, rozejrzyjcie się po Sali. Przy wszystkich stolikach uśmiechnięci ludzie, wyluzowani, popijający wino. Nikt – zgodnie z hasłem tu głoszonym – nie śpieszy się, nikt nie jest zdenerwowany. Doskonała atmosfera, wyśmienita kuchnia, smaczne (na Cyprze nie ma innego) wino – czegóż więcej potrzeba?

A co podają w Kathodon? Cypryjską klasykę. Tak więc na stole pojawiają się oczywiście lokalny ser halloumi produkowany z mleka owczego lub mieszanki mleka owczego, koziego i krowiego, loukanika – wędzone wieprzowe kiełbaski.

Obok na talerzu leży pita – placek chlebowy, możemy go maczać w tahini – paście z ziaren bialego sezamu, oliwy, soku cytrynowego i czosnku. I jeszcze pesto z grillowanych bakłażanów z pomidorami, ravioli z serowym nadzieniem, souvla – danie sporządzane z dużych kawałków mięsa, pieczonych na długim szpikulcu nad węglem. Potem koupes – kulki z ciasta z grubo przemielonej pszenicy, faszerowane mieloną wieprzowiną, Sieftalia – małe kiełbaski jagnięco-wołowe…

Możemy poprosić też o mousakę i inne dania, w tym słynne meze, ale wpadliśmy akurat w porze lunchu, więc chcemy skromnie zjeść. Zwlaszcza, że kelner co chwila przynosi karafkę schłodzonego białego wina. Jeszcze deser – kazan de pi, czyli kremu brûlée posypany cynamonem, z musem kokosowym i kawa po cypryjsku.

Wychodzimy, obsługa nie pyta o wrażenia – widzi nasze uśmiechy. I wie, że na pewno wrócimy.

Restauracja Kathodon znajduje się w samym centrum starej części Nikozji, przy ulicy (daptaku) Ledra, kilka metrów od pieszego przejścia granicznego prowadzącego do okupowanej prze Turków północnej części miasta. To jedyna stolica europejska podzielona wciąż murem. Jeszcze kilkanaście lat temu ulica Ledra, przy której siedzimy, tez była przedzielona murem. Prze okrągły otwór w nim można było spojrzeć na część okupowaną. Obecnie muru nie ma, jest przejście graniczne. Ja jednak poczekam, aż północ wyspy połączona zostanie z południem.

{gallery}8514{/gallery}