Ryzyko zarażenia się koronawirusem w hotelu minimalne. Brytyjskie badania przeczą strategii rządowej

hilton nowe standardy czystości
Program Hilton CleanStay / fot. Hilton

Hotele to jedno z najmniej ryzykownych jeśli chodzi o transmisję koronawirusa miejsc. Pokazują to brytyjskie badania NHS oparte na danych z października 2020, przeprowadzonych na próbie ponad 73 tys. potwierdzonych przypadków zakażenia. Jak się dowiadujemy, rząd zapoznaje się z nowymi badaniami. W oficjalnej komunikacji nadal powołuje się jednak na dane z wiosny, opublikowane w „Nature”.

Opublikowany 15 października 2020 roku raport brytyjskiej Narodowej Służby Zdrowia (NHS) wskazuje, że w hotelach doszło zaledwie do 1,7 proc. transmisji osób z potwierdzonymi objawami Covid-19. Dla porównania, praca i wizyty w supermarketach odpowiadają za 12,1 proc. transmisji, wizyty w pubie bądź barze – 9,9 proc., natomiast w restauracji albo kawiarni – 8,5 proc. Wyższe ryzyko transmisji niż pobyt w hotelu niosą ze sobą” chodzenie do szkoły, na siłownię, spożywanie posiłków i napojów w pracy, wizyta w szpitalu czy uczęszczanie na zajęcia na uniwersytecie.

Badania oparto na ponad 73 tys. potwierdzonych przypadków zakażenia w 41 tygodniu 2020 roku. Wyszczególniono w sumie 5,8 tys. tzw. punktów styku, w których doszło do transmisji.

O tym, że takie badania istnieją i przeczą rządowej strategii walki z koronawirusem mówił w Polsat News lekarz Bartosz Fiałek. Jak się dowiadujemy, rząd dopiero zapoznaje się z ich wynikami.

badania-hotele-wplyw-koronawirus2
fot. badania NHS

KPRM przypomina o danych z „Nature” z USA

Jednak jeszcze 2 lutego na oficjalnym kanale KPRM na Facebooku zamieszczona została listopadowa grafika odnosząca się do badań opublikowanych w Nature. Opracowanie to oparte jest na danych od amerykańskich operatorów sieci komórkowych z marca i kwietnia 2020 roku.

Rządowe decyzje w sprawie turystyki na podstawie starych danych z USA

Naukowcy Stanforda: lockdown prawie bez skuteczności

Co więcej, nie wszyscy naukowcy są zgodni co do skuteczności zamykania gospodarki i ograniczania aktywności życiowej w walce z koronawirusem. Opublikowany w grudniu 2020 roku raport z badań naukowców z Uniwersytetu Stanforda wprost przeczy tej skuteczności.

Badacze zanalizowali środki podjęte wiosną 2020 przez 10 krajów, które wprowadziły większe restrykcje oraz model mniej ograniczający przyjęty przez dwa kraje: Szwecję i Koreę Południową. Sprawdzili, jak lockdown wpłynął na wzrost liczby zakażeń SAR~S-COV2.

„Chociaż nie można wykluczyć niewielkich korzyści, nie znajdujemy znaczących korzyści w przypadku wzrostu przypadków bardziej restrykcyjnych inwestycji nieprodukcyjnych. Podobne ograniczenie wzrostu można osiągnąć przy mniej restrykcyjnych interwencjach” – czytamy w podsumowaniu raportu.

„Wdrożenie jakichkolwiek restrykcji wiązało się ze znacznym ograniczeniem wzrostu przypadków w 9 z 10 badanych krajów, w tym w Korei Południowej i Szwecji, które wdrożyły tylko lżejsze ograniczenia w życiu codziennym i biznesie (wpływ Hiszpanii był nieistotny). Po odjęciu efektów epidemicznych i lekkich restrykcji nie znajdujemy wyraźnego, znaczącego korzystnego wpływu znacznych restrykcji na wzrost przypadków w jakimkolwiek kraju. Na przykład we Francji wpływ restrykcji wyniósł plus 7 proc. w porównaniu ze Szwecją i 13 proc. w porównaniu z Koreą Południową ( pozytywny oznacza zarażenie). Wykluczono przy tym najbardziej skrajne 30 proc. spadki we wszystkich 16 porównaniach i 15 proc. spadki w porównaniach 11/16.”