Savognin – szwajcarski klejnocik

JK

Dawna górska gryzońska wioska na ważnym handlowym szlaku to dziś przede wszystkim kameralny ośrodek sportów zimowych. Wyjątkowo szerokie trasy przyciągają narciarzy i snowboardzistów. Savognin to ośrodek logicznie skomunikowany i przewidywalny jak niemiecka autostrada.

Rzut oka na mapę tras narciarskich – 80 km to jak na warunki alpejskie niewielka stacja – które schodzą z dwóch szczytów do wioski nie zapowiada tego, co spotyka narciarzy na górze. To co zaskakuje i porusza, to krajobraz ze skałami i górskimi łańcuchami pomiędzy przełęczami Julier i Septimer., głębokie wąwozy i pagórkowate hale rozległej doliny Surses, ciągnącej się aż do miejscowości Tiefencastel. Do Savognin, wioski ze średniowiecznym mostem i z ruinami trzech wież, można bezpiecznie dotrzeć w najsroższe zimy, przełęcz Julier otwarta jest cały rok.

Rzadko jednak docierają tu polscy narciarze (wg statystyk Travelplanet.pl). Choć samochodem od polskiej granicy jest tu bliżej niż do Włoch – ze Zgorzelca to ok 850 km – to możliwym powodem jest niewielka jak na alpejskie warunki ogólna długość tras. Dla gigantów narciarstwa rada: o niecałe 40 km od Savognin można poszusować w St. Moritz, gdzie noclegi są zdecydowanie droższe.

Kameralnie i rodzinnie

W położonym na wysokości 1200 metrów Savognin mieszka zaledwie tysiąc mieszkańców. Ważny punkt tranzytowy przestał mieć znaczenie, gdy uruchomiono tunel św. Gotharda. Turystyczny rozkwit regionu miał miejsce dopiero w latach 60. XX wieku, kiedy to wybudowano pierwsze hotele i oddano do użytku pierwsze koleje linowe obsługujące tutejsze nartostrady.
Na 80 km tras wystarczy raptem 9 wyciągów. A jednak nawet w weekendowe słoneczne dni nie ma do nich kolejek. Nie dlatego, że to zapomniane przez narciarzy miejsce. Przeciwnie – Savognin to jeden z najchętniej odwiedzanych ośrodków przez rodziny z dziećmi. Duża liczba słonecznych dni, południowa ekspozycja tras, kameralnych charakter i szerokie bezpieczne trasy to najważniejsze argumenty by przyjeżdżać tu z dziećmi.

Półtora kilometra różnicy poziomów

Najważniejsza oś to gondola I dwie 6-osobowe kanapy, którymi niemal z historycznego centrum miejscowości wjeżdża się na Piz Martegnas (2670 m npm). Z niego (do dolnej stacji kanapy i górnej stacji gondoli) prowadzi czerwona nartostrada Martegnas, dość wymagająca na niektórych odcinkach, ale z bajecznymi wręcz widokami Piz Arblatsch i wychodzącego zza grani słońca.
Jej przedłużeniem jest znacznie trudniejsza trasa nr 5 (również czerwona) na której rozgrywane są zawody narciarskiego Pucharu Europy. Kończy się przy dolnej stacji gondoli i restauracji Tigignas, ale do samej wioski, położonej na wysokości 1200 m npm, można zjechać czerwoną jedynką, z której Savognin widać niczym na zdjęciach lotniczych. Ten wariant to w sumie ok 10 km. Wariant zjazdu niebieskim nartostradami ze szczytu do wioski to niemal 12 km.

Gdy objedziemy wierzchołek Piz Martegnas niebieską nartostradą dostaniemy się do orczyków prowadzących na sąsiedni, nieco wyższy Piz Cartas (2712 m npm). To stąd schodzi jedyna czarna nartostrada I dwie czerwone trasy. Ale zwłaszcza tej oznaczonej nr 18 nie powinni obawiać się nawet średnio jeżdżący narciarze, jest krótka i niezbyt stroma, szybko przechodząc w niebieską nartostradę.

Trasy jak marzenie

Łącznik pomiędzy obydwoma szczytami nosi nazwę Traumpiste – nartostrady jak marzenie. To prawda, z niej jak na dłoni widać niemal wszystkie nartostrady w tej części ośrodka, które potem przecina Traumpiste, prowadząc do kameralnych schronisk w tej części ośrodka.
Zjazd z Piz Cartas niebieskim wariantem, częściowo trasą wytyczoną również dla saneczek (o łącznej długości 6 km!) to kolejne kilkanaście km frajdy po skąpanych w słońcu trasach. Przeważająca ich bowiem część ma południową ekspozycję a słońce dzięki łagodnemu klimatowi doliny Surses ze znacznymi wpływami południa świeci tu bardzo często.
Nie ma przy tym obaw o jakość śniegu, zwłaszcza wiosną – ośrodek, będący nawiasem mówiąc kolebką sztucznego dośnieżania tras, był kilkakrotnie nagradzany za ich perfekcyjne przygotowanie.

Saneczkowe eldorado

Savognin to stacja o mocno rodzinnym profilu. Saneczki to tutaj poważny rywal dla narciarstwa I snowboardu. Jest ich łącznie niemal 25 km a zjazd od górnej stacji gondoli w zależności od wybranego wariantu to od 13 do 15 km. Sama miejscowość szczyci się wyjątkowym wyborem apartamentów wakacyjnych i znakiem jakości “Rodziny mile widziane”. Osiem placów zabaw dla dzieci odzwierciedla starania, aby wyjść naprzeciwko potrzebom dzieci – ot choćby takie, że w centrum uruchomiono „Pinocchio Club” z trasami treningowymi dla maluchów.

Warto wiedzieć, że to właśnie w Savognin zbudowano pierwszy hotel sieci Cube, Sześcian ze szkła i stali jest nie tylko innowacją w wymiarze architektonicznym, ale również I pod względem funkcjonalnym. Oferta hotelu skierowana jest do młodszych, sportowo i towarzysko nastawionych gości, a jego budowa tak pomyślana, żeby w najlepszy sposób integrować przyjezdnych. Hotel znajduje się tuż przy dolnej stacji wyciągu. Jest tu I ścianka wspinaczkowa, i automaty PlayStation, i dyskoteki w klubie nocnym. Mnogość atrakcji apres ski spowodowała, że hotelowe śniadania wydawane są aż do godziny 15.00.