Stacje narciarskie ze spadkiem przychodów o 360 mln zł. PSNiT wysyła postulaty do rządu

konferencja PSNiT stacje narciarskie
Tomasz Paturej, prezes PSNiT

Zamiast przychodów na poziomie 450 mln zł w mijającym właśnie sezonie narciarskim polskie stacje zrzeszone w PSNiT notują 90 mln zł. „To ledwie wystarczy na pokrycie kosztów przygotowania do sezonu, nie mówiąc o przetrwaniu do kolejnego. Mamy konkretne postulaty, potrzebujemy od rządu wsparcia i odszkodowania” – apeluje Tomasz Paturej, prezes PSNiT i zrzeszone w stowarzyszeniu firmy.

Sezon narciarski w Polsce trwa 100-110 dni, a w tym roku ograniczył się do ok. 50 dni – podsumowali podczas konferencji prasowej członkowie Polskich Stacji Narciarskich i Turystycznych.

„Specyfika tego sezonu była nie do porównania z poprzednimi. Oczywiście, wiemy co nas dopadło: wirus i związane z nim obostrzenia. Przełożyło się to na funkcjonowanie polskich stacji narciarskich. W grudniu była nadzieja, że będą one funkcjonowały, potem jednak nastąpiło zamknięcie” – wyjaśniał Tomasz Paturej, prezes PSNiT.

Przepadły narciarskie „żniwa”, czyli święta i ferie

„Spowodowało to rozmaite konsekwencje dla branży. Specyfika naszej działalności jest taka, że w ciągu sezonu musimy zarobić na cały rok – między innymi na poniesienie kosztów serwisowych sprzętu, ale też wszystkie inne koszty stałe przedsiębiorstw. W tym roku przychody są natomiast bardzo znikome w stosunku do tego, co było w poprzednich latach. Na przykładzie mojej firmy mogę powiedzieć, że zarobiliśmy 35 proc. tego, co w zeszłym roku. Choć sezon trwał połowę czasu, nie przełożyło się to na ograniczenie spadku przychodów jedynie do połowy. Pamiętajmy, że przepadły nam święta i ferie – czyli szczyt okresu generującego przychody dla stacji” – mówił.

Jak podaje PSNiT, roczny przychód stacji narciarskich zrzeszonych stowarzyszeniu w ubiegłych latach wynosił 400-450 mln zł. W tym roku członkowie mogą liczyć w sumie na ok. 90 mln zł przychodów. 92 mln zł to natomiast koszt, który firmy ponoszą, by w ogóle przygotować się do rozpoczęcia sezonu zimowego.

PFR pomógł przeżyć, ale nie uratował

Związek policzył też, jak wygląda wsparcie udzielone zrzeszonym firmom w ramach dwóch tarcz PFR. Spośród 89 członków 95 proc. otrzymało subwencje z pierwszej transzy „tarczy”, co w sumie przełożyło się na łączną kwotę 37 mln zł. W ramach PFR 2.0 środki otrzymało już tylko 35 proc. firm: na łączną kwotę 33 mln zł.

„Nadal nie wiadomo, ile z tej kwoty trzeba będzie zwrócić. Zasady rozliczenia subwencji są na dziś dość niejasne. Nie chcielibyśmy, aby uzyskane wsparcie okazało się dla nas gwoździem do trumny, gdy okaże się, że spożytkowane już środki trzeba będzie oddać” – zaznaczył Tomasz Paturej.

Do tarcz PFR jest więcej zastrzeżeń – nie wszystkie firmy mogły ją otrzymać. Przyczyn jest kilka: część stacji narciarskich nie zatrudnia pracowników, część nie mogła wykazać spadków w wymaganych w regulaminie okresach rozliczeniowych – co wcale nie oznacza, że strat nie było.

„Pominięto sezonowość, czyli specyfikę naszej branży. Przy pierwszej tarczy trzeba było wykazać straty z ostatniego kwartału – a to różnie wygląda w różnych rodzajach działalności. Rząd nie uwzględnił faktu, że jesteśmy firmami mającymi przychody tylko w określonych miesiącach. Założenia uzyskania dotacji były sprecyzowane tak, jakby nasze firmy były całoroczne i każdy miesiąc w roku był podobny do siebie. My tak nie działamy” – tłumaczył prezes PSNiT.

Jak zaznaczył, bez dodatkowego wsparcia ze strony rządu stacje narciarskie mogą nie przetrwać w takiej kondycji, żeby efektywnie rozpocząć kolejny sezon. Część z nich już wystawia przedsiębiorstwa na sprzedaż.

W turystyce na południu Polski zarabia się głównie zimą

Grzegorz Sokoliński, prezes LOT w Szklarskiej Porębie, odniósł się do znaczenia turystyki zimowej dla turystycznych gmin w Polsce. Na podstawie badań firmy Selectiv przeprowadzonych w latach 2019 i 2020 stwierdzono, że dynamika wzrostu w tym segmencie wynosiła rok do roku ok. 7-8 proc. Jednak liczba turystów, która jest większa niż średnia roczna, to domena pięciu miesięcy w ciągu roku, z czego tylko jeden to sezon letni. Pozostałe cztery to grudzień, styczeń, luty i marzec.

„Widać, że miejscowości górskie w Polsce notują duży ruch turystyczny głównie zimą. Stacje narciarskie generują zatrudnienie dla wielu podmiotów i pracodawców z branży turystycznej i pokrewnych, a także firm obsługujących te podmioty” – podkreślił Grzegorz Sokoliński.

Decyzje rządu zmieniane pięć razy

Członkowie PSNiT podkreślali, że ogromnym problemem była niepewność towarzysząca decyzjom rządowym i brak z góry określonej strategii epidemicznej na zimę 2020/2021.

„Przygotowując się do tego sezonu liczyliśmy na to, że będziemy mogli funkcjonować podobnie jak rok temu, lecz w reżimie sanitarnym. Zatrudniliśmy pracowników, rozpoczęliśmy naśnieżanie na stokach. Stacje narciarskie to również szkoły i instruktorzy, punkty gastronomiczne, parkingi. Ich obsługa wymaga dużej liczby pracowników sezonowych. Tymczasem brakowało przewidywalności decyzji o otwarciu bądź zamknięciu stoków. W sumie podjęto ich pięć i nie podano terminów ich obowiązywania. W związku z tym utrzymywaliśmy ludzi, licząc na to, że zamknięcie będzie trwało krótko, ale okazało się inaczej” – mówił Jan Walkosz ze stacji Szymoszkowa.

Podkreślił, że branża ponosiła duże koszty utrzymywania stoków w gotowości, jednocześnie uzyskując przychody tylko przez dwa tygodnie grudnia i od 12 lutego do 17 marca. Koszty były więc podobne jak w poprzednich latach, zaś przychody bardzo obniżone.

„U nas nastąpił spadek o 74 proc. Możemy sobie poradzić, bo mieliśmy dobrą sytuację finansową, ale nie mamy na przykład środków na modernizację sprzętu. Wiąże się to z ryzykiem, że w przyszłym sezonie będziemy tracili atrakcyjność w porównaniu z konkurencją, w momencie, gdy nastąpi otwarcie granic” – dodał.

Odniesiono się również do udzielonego przez rząd wsparcia dla gmin górskich – 1 mld do dyspozycji samorządów. Mogły one m.in. przeznaczyć je na umorzenie podatku gruntowego.

„Stacje narciarskie w Polsce znajdują się nie tylko na terenach górskich. Wsparcie dla gmin udzielone przez rząd powinno objąć również inne tereny, gdyż zakaz działalności obowiązywał wszędzie. Firmy ucierpiały na terenie całego kraju. Poza tym z pomocy tej nie mogły skorzystać wszystkie stacje – gminy musiały podjąć w tym celu uchwały i zwolniły nas z podatku tylko za jeden kwartał. Wobec firm sezonowych jest to krzywdzące” – mówił Piotr Rzetelski ze stacji Nartraj w Chrzanowie.

Reżim sanitarny jeszcze powiększył koszty

„W grudniu żyliśmy nadzieją, że będziemy mogli funkcjonować. Ubiegły sezon też nie był udany, gdyż zima była krótka i kapryśna. Właściciele stacji ponieśli duże koszty dostosowania się do reżimu sanitarnego oraz innych inwestycji, mieli nadzieję na przychody w 2020 roku. Tymczasem nie zarobili nawet na zapłacenie podatku od nieruchomości.”

„Stacje narciarskie zostały zamknięte po to, żeby turyści nie pojechali w góry. Byliśmy narzędziem, które miało do tego doprowadzić. Skoro tak to oczekujemy od rządu odszkodowania za odegranie tej roli” – dodał.

Wątek kosztów przygotowania do sezonu i wdrożenia zaleceń sanitarnych w płonnej nadziei na to, że rząd nie zamknie stacji, poruszył też Grzegorz Głód ze stacji Zieleniec Ski Arena.

Protokół sanitarny, a potem zamknięcie stoków

„Branża poświęciła dużo energii na przygotowanie do sezonu. Opracowaliśmy protokół sanitarny, wszędzie wprowadziliśmy środki do dezynfekcji. Mając świadomość, że narciarstwo nie jest sportem kontaktowym dezynfekowaliśmy kilka razy w ciągu dnia powierzchnie mające styczność z dłonią. Wprowadziliśmy komunikaty głosowe przypominające o obostrzeniach. Wiele stacji wyposażyło się w automaty do karnetów, by unikać kontaktu fizycznego z kasjerami. To były nakłady finansowe i brnięcie w koszty. Obsługa została przeszkolona i wyposażona w środki ochrony osobistej. Przygotowano izolatoria i ogólnodostępne informacje o wprowadzonych zasadach. W dojściach do wyciągów wyznaczyliśmy tunele, które odseparowywały turystów i pomagały zachować dystans” – wymieniał wskazując, że mimo podjęcia tych środków stacje pozostawały przez dużą część sezonu odgórnie zamknięte.

„Zieleniec nie otrzymał wsparcia z PFR 2.0 z powodu niespełnienia warunków brzegowych i okresów, w których mieliśmy wykazać straty – gdyż w tych okresach nie funkcjonowaliśmy. Dziś jesteśmy finansowo na „zero” i z wielkim niepokojem spoglądamy w przyszłość” – powiedział.

Koszty stałe i dziurawa tarcza PFR

Tomisław Bruzda z ośrodka Puławach Górnych przypomniał, że poza dodatkowymi kosztami związanymi z przystosowaniem się do warunków epidemii, nikt nie zwolnił stacji z ponoszenia wszystkich stałych wydatków związanych z prowadzeniem działalności. Składają się na nie m.in.: pensje dla pracowników, raty leasingów, podatki od nieruchomości i budowli (5 proc. obrotu rocznego idzie na podatki gminne).

„W tym sezonie możemy zapomnieć o modernizacji. W tarczy PFR zostaliśmy zdyskwalifikowani od razu ze względu na wzrost przychodów w grudniu. Ale przecież już od końca miesiąca, przez styczeń i połowę lutego byliśmy zamknięci. Tarcza miała wielkie wady, nie została dobrze przemyślana. Nie jest nas tak dużo, żeby nie móc tego programu dostosować. Każdy ma przecież kasy fiskalne. Można sprawdzić, jakie mamy obroty w ciągu ostatnich lat, można wyliczyć średnią. Nie chcemy zarabiać na pandemii, lecz przeżyć” – powiedział.

Stacje narciarskie apelują do rządu

PSNiT występuje do rządu z postulatami. Domaga się: do 60 proc. rekompensaty średniej przychodów z poprzednich sezonów; rozszerzenia wachlarza PKD kwalifikującego się do wsparcia podmiotów i niezobligowania go jako głównego; ulgi w podatku od gruntów i nieruchomości w 2021 roku (wprowadzonej odgórnie, a nie uzależnionej od decyzji samorządów); dofinansowania do wynagrodzeń pracowników, zwolnienia z ZUS, postojowego (rozszerzenie zakresu tej pomocy na pozostałą część roku, czyli na miesiące martwe i niedochodowe); wsparcia udzielanego dla wyodrębnionego obszaru działalności przedsiębiorstwa, a nie brania pod uwagę – w przyznawaniu subwencji – zakresu działalności całej firmy; preferencyjnych stawek kredytów na pokrycie zobowiązań m.in. leasingowych.