Wprowadzić opłatę turystyczną

MM

Najwyższy czas znieść opłatę klimatyczną w polskich miejscowościach  – w większości miejsc nazwa „klimatyczna” brzmi jak kiepski żart. Opłata turystyczna w całym kraju mogłaby natomiast przynieść wielkie pieniądze na rozwój turysytyki.

Ostatni wyrok sądu nakazujący władzom miasta Zakopanego zwrócić turyście opłatę klimatyczną to kolejny (po zniesieniu dwa lata temu opłaty klimatycznej w Wiśle) dowód na to, że trzeba kompletnie zmienić podejście do pobierania opłat klimatycznych w naszym kraju. Obowiązują one w wybranych miejscowościach, przynoszą (lub mogłyby) przynosić samorządom wysokie profity, ale na ogół ich nazwa jest zupełnie nieusprawiedliwiona. Zadymione, pokryte smogiem miasta de facto oszukują turystów mamiąc ich „klimatem”. Co więcej, w ostatnich dniach Małopolski Inspektorat Ochrony Środowiska nałożył na Zakopane karę 20 tys. zł za  zanieczyszczone powietrze. Podobne kary otrzymało 47 gmin, w tym m.in. kojarzone turystycznie: Poronin, Statry Sącz, Limanowa, Czarny Dunajec czy Rabka-Zdrój (sic!). We wszystkich tych miejscowościach, które pobierają opłatę klimatyczną może dojść do podobnych procesów, jak w Zakopanem. Opłata klimatyczna to absurd.

Inna forma opłaty stosowana jest w miejscowościach uzdrowiskowych. Różne są wysokości tych opłat, różne stosowane zwolnienia od nich i zniżki. W niektórych miejscowościach opłata nazywana jest miejscową, ale jest ona dobrowolna. W Krynicy Morskiej z jej tytułu wpływa do kasy miasta ok. pół miliona złotych, gospodarze szacują że powinno wpływać co najmniej trzy razy więcej.

Najwyższa pora wprowadzić w Polsce opłatę turystyczną. Od każdego noclegu na terenie całej Polski.

Oczywiście ustawa (rozporządzenie) o jej wprowadzeniu musiałaby być obwarowana podstawowym warunkiem – że wszystkie pieniądze pochodzące z opłaty mogą być wydane tylko na promocję turystyczną lub infrastrukturę służącą turystyce. Politycy i samorządowcy nie będą mogli „przekierować” funduszy zgromadzonych w wyniku pobierania opłat na inne potrzeby.

Jak to funkcjonuje w innych krajach?

We Włoszech (Imposta/tassa di soggiorno) opłata wpłacana jest bezpośrednio na rachunek hotelu, B&B, campingu itp. Wysokość zależy od kategorii obiektu i regionu. W najchętniej odwiedzanych miejscowościach opłata wynosi od 3 do 7 euro za nocleg. Zwolnione są od opłaty dzieci do lat 10, kierowcy autokarów i przewodnicy turystyczni.

W Hiszpanii podobnie – opłata uzależniona jest od kategorii hotelu.

W Chorwacji każdy turysta płaci za nocleg ok. 1 euro, niezależnie do kategorii noclegu. Zniżki obowiązują dzieci.

Na Słowacji opłaty zróżnicowane są w zależności od regionu. W Bratysławie opłata wynosi 1,7 euro (najwyższa na Słowacji), w Tatrach Wysokich – 1 euro, w Popradzie – 70 centów.  Zniżki 50 proc. obowiązują dzieci i młodzież w wieku do 18 lat. Co ważne pieniądze z opłat na Słowacji w całości trafiają do miast i gmin, nie trafiają do budżetu centralnego i mogą być wydatkowane jedynie na cele turystyczne (promocje, naprawy infrastruktury turystycznej, szlaków, śmietników itp.). W samych Tatrach Wysokich opłata przyniosła 700 tsy euro.

W Chorwacji przychody z opłat dzielone są i kierowane do budżetu centralnego, regionalnego i lokalnego. Regiony finansują z tych pieniędzy na przykład mapki, przewodniki i poradniki, które za darmo otrzymują gestorzy bazy noclegowej (przeważają właściciele kwater prywatnych).

Jakie byłby zalety wprowadzenia opłaty turystycznej?

Przede wszystkim napływ dużych pieniędzy, które mogłyby być przeznaczone na promocję.

W 2016 roku w Polsce turyści krajowi i zagraniczni wykupili 78 mln noclegów. Przy opłacie 2 złotych od noclegu (mniej niż 50 centów) dałoby to ponad 150 mln złotych na promocję, prawie cztery razy tyle, ile wynosi całoroczny budżet Polskiej Organizacji Turystycznej. Przy wysokości 4 zł, suma wyniosłaby ponad 300 mln zł.

Otwarta jest kwestia, jak dzielić wpływy z opłaty. Pierwsza opcja: wszystkie pieniądze zostają w gminach i te muszą je wydawać na promocję turystyczną. Druga: pieniądze idą w części do ROT-ów, w części zostają w gminach. 

Izabela Stelmańska, zastępca Departamentu Kultury, Promocji i Turystyki w urzędzie marszałkowskim województwa mazowieckiego uważa, że pieniądze z opłaty turystycznej powinna być przekazywana do ROT-ów. „To ROT-y zostały powołane do działalności promocyjnej, maja kompetencje, rozeznanie, wielu przedsiębiorców (hotelarzy) jest członkami ROT-ów. Są po to, by realizować zadania promocyjne, pieniądze z opłaty dałyby im narzędzie. Na pewno ROT-y wiedziałby, co promować, co jest atrakcyjne dla jakiej grupy gości. Pamiętajmy, że ROT-y są we wszystkich województwach, LOT-y nie wszędzie funkcjonują.”

Adrian Bogusłowicz, prezes Lokalnej Organizacji Turystycznej w Krynicy Morskiej jest zwolennikiem pierwszej opcji: „100 procent pieniędzy opłaty turystycznej musiałoby zostawać w gminie. Są miejscowości, których nie odwiedzają turyści zagraniczni, one chcą się promować głównie kraju i nie potrzebują do tego pośrednictwa ROT-u  czy POT-u. Budżet POT czy MSiT służy promocji wizerunkowej całego kraju, ewentualnie regionów. Na promocje lokalna niech idą lokalne pieniądze. Każdy gestor noclegów będzie musiał być w ewidencji, trudno będzie funkcjonować szarej strefie. Być może właściciele kwater prywatnych mogliby płacić ryczałt (ale sensownie wysoko naliczony) i w ich interesie byłoby jak najszybciej zarobić na niego.”

Wprowadzenie opłaty turystycznej pomogłoby w walce z szarą strefą. Wszystkim zależałoby na jak największych dochodach, jest szansa, że właściciele kwater prywatnych baczniej zaczęliby pilnować nieuczciwych sąsiadów. Obecnie szara strefa z sektorze noclegowym świetnie sobie radzi za cichym przyzwoleniem właśnie sąsiadów. Dzięki pieniądzom z opłaty turystycznej samorządy miałyby pieniądze, które mogłyby wydać zgodnie ze swoim rozeznaniem, kalkulacją i potrzebami, To one decydowałyby, gdzie się promować i za ile (zgodnie z możliwościami finansowymi).

Leszek Szyczewski prezes Lokalnej Organizacji Turystycznej w Toruniu, powiedział krótko: „To doskonały pomysł, wreszcie LOT byłby niezależny od kaprysów polityków. I co ważne hotelarze wiedzieliby na co idą konkretnie zdobyte przez nich pieniądze, mogliby włączyć się realnie w promocję.”

Marcin Mączyński, sekretarz generalny Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego zaznaczył: „Hotelarze są za stałą opłatą na terenie całego kraju, pod warunkiem, że pieniądze w ten sposób uzyskane w 100 procentach będą przeznaczane na promocję.”

Dariusz Wojtal, wiceprezes Polskiej Izby Turystyki, podkreślił, że propozycja wprowadzenia opłaty turystycznej jest rozsądna. „Wiele miejscowości jest niedofinansowanych pod względem promocji, wile miejsc jest niedocenianych przez centralę, a polityka promocyjna POT nie przez wszystkich jest rozumiana i akceptowana. Przy opłacie turystycznej zbieranej w gminach, to one mogłyby prowadzić swoją, lokalną politykę turystyczną, współtworzyć produkty turystyczne, finansować ich promocję.”

Skoro prawie wszyscy są zdania, że opłata turystyczna to dobry pomysł, to chyba pora go wprowadzić.

Może najwyższy czas, by lobby turystyczne w Sejmie i rządzie zaczęło naciskać w tej sprawie, urzędnicy w MSiT w porozumieniu z innymi resortami – przygotowało odpowiednie akty prawne. Wybory samorządowe już w przyszłym roku. Niech politycy zapracują na głosy branży. Trzeba tylko przypilnować wspomnianego warunku: w ustawie o opłacie turystycznej nie może być żadnego wyjątku, „haczyka”, który umożliwiłby samorządowcom dobrać się do zebranych pieniędzy. Politycy każdego szczebla, każdej partii są łasi na możliwość łatania dziur budżetowych nie swoimi pieniędzmi.